
Zimowe rzeczy i inne sprawy.
Skoro w powietrzu czuć już wiosnę.
I przetrwaliśmy kolejny koniec świata.
I skoro ja przetrwałam ostatnie tygodnie pełne mrocznych miejsc, to…
czas na pożegnanie zimy.
No tak jeszcze niezbyt oficjalnie ale jednak. Zima była ciężka. Zimna i pełna smogu. Była też pełna wina, bezsennych nocy, rozmów. Byla szukaniem siebie na nowo – jeszcze nie znalazłam. Była też pełna paradoksalnej wdzięczności Temu KOMUŚ na GÓRZE za to, że dał mi tyle do dźwigania bo stałam się przez to lżejsza.
Same paradoksy.
Nie ukrywam, rozczarowałam się. To zawsze kończy się rozczarowaniem. Ale w zasadzie… to chyba nie było tragicznie.
Udało mi się rozpocząć pracę nad kilkoma super projektami.
I posłuchać kanału O. Adama Szustaka tak od A do Z.
Ja i randki to temat na osobny wpis. Ale warto na nie chodzić i się poznawać. I jest śmiesznie.
Serio.
Odwiedziłam też NANAN
Zaczęłam być bardziej #girly
czyli
malować paznokcie, chodzić non stop w sukienkach i codziennie cierpliwie dbać o moje już bardzo długie włosy.
Migawki z rysowania
Było też morze i Asia, która mnie odczarowała na nowo <3
Wszystkie swoje smutki, radości, przepisy i całą resztę emocji wciskam w książki nad którymi teraz pracuję.
Zima dała mi też kosmiczną listę piosenek – ta playlista towarzyszy mi codziennie.
Zrobiliśmy też z White Fox Photo i innymi Twórcami magiczną księżycową sesję.
upiekłam cztery ciasta czekoladowe.
Nad morzem podjęłam decyzję życia.
I….
żeby nie było nudno, to czekają mnie kolejne zmiany na koniec zimy.
Wraca do mnie Kora.
We dwie raźniej.
Niespodzianka 😉
Mój mały włochaty promyczek!
Lola

